.......Bogiem !!! skąd wie tyle o bohaterach jakie jest wasze zdanie na ten temat ??
Ogólnie też się zastanawiam.
Z początku myślałem, że jest jednym z uciekinierów z więzienia - wiadomości w radiu, mało ma przy sobie + stary pistolet, w ogóle jak z innej epoki ;)
A w końcówce filmu nasunęła mi się myśl, że to był ten inwestor i ich jakoś sprawdzał scena jak rozmawia nasz biznesmen z kolegą z pracy ("cytat kolegi: w ogóle jakiś on dziwny był białe spodnie i czerwony sweter)...
No nie wiem już sam i te wspomnienia o hotelu...
Albo jak się tak zastanawiam to i trzecia wersja może być,bo
sam mówi "mów mi na Ty, albo Boże Ojcze".
I teraz tak patrze na plakat...
Faktycznie mógł reprezentować jakiegoś anioła stróża, albo ducha świętego :)
Ogólnie świetny spokojny film z klimatem.
A czy tylko ja zauważyłem motyw z chodzeniem po wodzie, mniej więcej w
trzydziestej trzeciej minucie (kiedy zatrzymali się na parkingu w lesie, żeby
coś zjeść)?
http://img140.imageshack.us/img140/6498/vlcsnap716206lb6.png
jakimś tropem jest też fakt,że w czołówce jego postac jest okreslona jako "Stary"...innym finałowa scena z rodziną jadącą po śmierć,o czym Stary przecież wiedział już wcześniej...
Właśnie tak samo sobie dziś pomyślłem podczs oglądania filmu. Kondrat pozował na Nicholsona. Świetny film czego nie mozna powiedzieć o sporej części nowszych produkcji.
Zgadzam się.Pomimo niejasności postaci granej przez Kondrata jest on prawdopodobnie kimś w rodzaju Anioła Stróża a może nawet jest Bogiem.Skłaniałbym się ku Bogu.W filmie można pomyśleć,że może być uciekinierem z więzienia,pod koniec filmu,że być może jest kontrahentem głównego bohatera.Tak naprawdę mógł być nimi wszystkimi bądź się pod nich podszywać swoim zachowaniem,wyglądem i okolicznościami aby stworzyć taki obraz jaki chciał aby zmusić głównych bohaterów do myślenia w dużym uproszczeniu do zbliżenia się na nowo.Bóg mógł także posłużyć się nim.Tak naprawdę to nie ma jednoznacznej odpowiedzi,myślę,że reżyser chciał pozostawić niejasność,na którą on sam nie zna odpowiedzi. Poza tym znak,który Kondrat układa z palców w kształcie trójkąta na plakacie jest symbolem bożej opatrzności,tego,że Bóg nas widzi i czuwa nad nami.Zgadzam się także z kimś kto tu napisał,że głębia tego filmu raczej została zasugerowana niż pokazana.Role są powierzchowne,dwójka aktorów gra co najwyżej średnio.Film ratuje kilka efektownych sztuczek aktorskich Kondrata. Oglądało się go w każdym razie przyjemnie.Śmieszy opis-melodramat.Opis "Próba współczesnego nawiązania do klasyki polskiego kina" - "Noża w wodzie" jest nietrafiony.Ot co kilka charakterystycznych dla filmu Polańskiego motywów wplecionych w lekkie kino drogi.Z drugiej strony jak jest napisane to tylko próba w końcu.Szkoda trochę bo pomysł był fajny,brakowało mi głębi zagranej przez bohaterów,drugiego pobocznego obrazu,który rozgrywałby się równolegle.
Marek jest ich dzieckiem. Przybył z przyszłości aby zmienić relacje swoich rodziców względem siebie u podstaw, a może bardziej pasowało by powiedziec w "krytycznym momencie", ostatnim możliwym. Uświadomic im coś...co? Właśnie.......co?
Kilka scen rozwiało moją niepewność, tak bym na koncu filmu wiedziała- nasz tajemniczy Trzeci jest Bogiem. Obserwuje, prowokuje, naprowadza, w pewnym sensie zbawia ludzi juz tu, na ziemi. Film daje dużo do myślenia. Zauważmy w życiu to, czego nie umiemy (nie chcemy?) zauważyć.
Chrystus. Chodzi po wodzie! Ofiarowuje im wino, karmi rybą (śledziem), UMIERA NA KRZYŻU (w lesie leży krzyżem na ziemi po tym "ataku servca" który chyba nie był do końca udawany, sądząc po dalszym toku) no i zmartwychwstaje, itd. itd... Ale Chrystus był człowiekiem, a przygarniając wędrowca przygarniamy Chrystusa - co uczynicie bliźniemu to tak jakbyscie to mnie uczynili (albo jakoś tak). Itd, itd, itd...
Swietny film, choć trochę mało wyraziste zakończenie...
A pamiętacie postać, którą gra Artur Barciś w "Dekalogu". Marek Kondrat - "trzeci" to ktoś taki. Z tą różnicą, że on wchodzi niejako w ich życie fizycznie, nie jest zwiastunem, sygnałem tylko, ale współpasażerem w związku tych dwojga ludzi.
Nie widze związku pomiędzy Arturem Barcisiem z "dekalogu". jeśli tak to troszke naciągany :)
natomiast widze tak jak kilka osob przede mna podobienstwo gry marka kondrata do jacka nicholsona. na poczatku jego styl strasznie mnie irytował, pozniej na szczescie przestał.
Niewątpliwie był to sam Bóg. Świadczy o tym wiele scen, czy chociażby wspomniane cytaty "mów mi na Ty, albo Boże Ojcze". Scena chodzenia po wodzie, finałowy motyw (Kondrat wsiadł do kolejnego samochodu, w którym ponownie miał za zadanie pogodzić skłócone małżeństwo). Było też kilka mniej znaczących epizodów, jak chociażby przekonanie policjanta czy ucieczka samochodem z lasu, sprowokowanie wielkiej ulewy, mającej za zadanie zbliżenie do siebie małżonków. Praktycznie każda scena ma symboliczne odniesienie...
W sumie dobry film.
mi się wydaje że nie jest ani Bogiem ani Jezusem, jest kimś trzecim, Aniołem stróżem? kimś kto doznał objawienia? ma czasem szósty zmysł? potrafi przewidzieć przyszłość? ma zdolności nadprzyrodzone w minimalnym stopniu np. jest jasnowidzem? ktoś taki
a film jest bardzo fajny, lubię do niego wracać
Mnie się wydaje, że był kimś, kto mógl podróżowac tylko z ludźmi, którzy mieli jakiś związek ze śmiercią. Tamtej parze prawdopodobnie zmarło dziecko, a rodzina w samochodzie miała zginąć w wypadku...
Jak go dziewczyna pyta - jak się do ciebie zwracać? Kondrad odpowiada: "mów mi na ty albo porostu Panie Boże".